Nasi studenci na szczycie Kazbeku!
Opublikowano 07.07.2023 11:19


Doktorantka i student Politechniki Koszalińskiej zdobyli Kazbek (5047 m n.p.m.) – jeden z najwyższych i najtrudniejszych szczytów Kaukazu. Małżonkowie z Koszalina nie zapomnieli o macierzystej uczelni – cieszyli się ze zdobycia szczytu, pozując do zdjęcia z flagą Politechniki Koszalińskiej.

Izabela Śliwka jest od roku studentką Szkoły Doktorskiej Politechniki Koszalińskiej (przygotowuje się do napisania rozprawy na temat dyskryminacji płciowej na rynku pracy). Jej mąż Radosław studiuje zarządzanie. Wychowują trzy córki, a wolny czas (nie mają go zbyt dużo) spędzają aktywnie.


Kazbek rzucił im wyzwanie

Wyjazd w rejon Kaukazu poprzedziły wielomiesięczne przygotowania – wędrówki po górach, treningi wysiłkowe w Koszalinie i na plaży w Mielnie.

– Codziennie, od kwietnia pokonywaliśmy szlak tatrzański na Górze Chełmskiej – opowiada Izabela Śliwka. – 12 kilometrów, 2 godziny dziennie. Żeby nie marnować czasu, zabierałam sprzęt i słuchałam audiobooków. To literatura dotycząca dyskryminacji na rynku pracy i feminizmu. Wszystko zgodnie z tematem przygotowywanej rozprawy.

Kazbek to jeden z kilku pięciotysięczników Kaukazu. Leży na pograniczu Gruzji i Rosji. Góra jest w gruncie rzeczy drzemiącym wulkanem. Jej stoki pokrywają liczne lodowce. Zbocza są niebezpiecznie pochylone. Często tworzą się w nich szczeliny.

Skąd wziął się pomysł podjęcia takiego wyzwania? – W ubiegłym roku wraz z grupą znajomych z Koszalina zwiedzaliśmy Gruzję. Jedną z atrakcji był wyjazd w okolice „Lodowego Szczytu” do miejscowości Stepancminda, dawniej zwanej Kazbegi. Kazbek rzucił nam wyzwanie, bo zasłaniając się chmurą, nie pokazał swojego szczytu – - opowiada Izabela Śliwka. – Popatrzyłam na pokryte śniegiem i lodowcem stoki i pomyślałam, że warto by sprawdzić, jak jest na samej górze. Znaleźliśmy organizatora wyprawy i rozpoczęliśmy przygotowania.


Minus 20 stopni i zadymka śnieżna

Małżonkowie wyruszyli do Gruzji 1 lipca. Wyprawa została podzielona na trzy etapy. Pierwszy, łatwiejszy zakładał dotarcie do pierwszej bazy na wysokości ok. 3000 m n.p.m. Drugi etap obejmował dotarcie do stacji meteo, położonej na południowym stoku góry – 3653 m n.p.m.

– Tutaj rozbiliśmy obóz główny, w którym przechodziliśmy aklimatyzację: wyrównanie oddechu, oswojenie się z temperaturą. Tutaj też zostaliśmy przeszkoleni w sposobie poruszania się po górze. Uczyliśmy się używania sprzętu typu: raki, czekany, liny. Poznawaliśmy też techniki asekuracji linowej.

W którymś momencie trasa do stacji meteo wiodła przez lodowiec Gergeti. Nie jest to łatwe, bo prowiant i sprzęt wysokogórski trzeba wnieść ze sobą. Około 25 kilogramów na plecach! Wysokogórski klimat też dał się we znaki. W Tbilisi na początku lipca jest około 30 stopni. Na poziomie stacji meteo było natomiast około minus 10.

- Nocleg w namiocie w takich warunkach to wyjątkowe przeżycie – dodaje doktorantka. – To jednak nic w porównaniu z tym, co czekało nas na szczycie – zadymka śnieżna i minus 20.


Środa, 5 lipca!

Zanim jednak nastąpił główny wymarsz, była próba generalna – wyjście na poziom około 4 tysięcy metrów do Białej Kapliczki i powrót. Decydujący atak nastąpił w środę, 5 lipca.

– Pobudkę mieliśmy o północy, bazę opuściliśmy godzinę później – wspominają małżonkowie. – O godz. 7.20 dotarliśmy do szczytu, zejście do bazy zajęło nam około czterech godzin. To był bardzo dobry czas. Druga grupa, która wchodziła razem z nami, dotarła do bazy trzy godziny po nas.

Raki, czekany, specjalna odzież termiczna i tylko niezbędny bagaż (10 kilogramów) – tak wyglądało wyposażenie wspinaczy. W drodze na szczyt można było pić herbatę z termosu, a energię uzupełniać batonikami, żelkami i odżywkami w saszetkach.

Zmęczenie i brak możliwości zdejmowania rękawic nie ułatwiało jedzenia. Na lodowcu są szczeliny w większości przykryte śniegiem i miejsca zagrożone lawinami. Tylko przewodnik mógł więc zdecydować o miejscu przerwy. Często mimo dużego zmęczenia trzeba było podejść dalej.

– Dziś możemy naszą wyprawę uznać za duże wyzwanie, ale i wspaniałą przygodę – podkreślają studenci Politechniki Koszalińskiej. – Warto było poświęcić czas na przygotowania, żeby mieć takie przeżycia. Wracamy zadowoleni z nowymi doświadczeniami.